Wielka majówka Rzędziana to tytuł tekstu Dyktanda Powiatowego, które to już po raz piąty odbyło się w Gimnazjum Publicznym im. Wł. St. Reymonta w Kłodzku.
Już po raz piąty w Gimnazjum Publicznym im. Wł. St. Reymonta w Kłodzku odbyło się Dyktando Powiatowe pod honorowym patronatem Wójta Gminy Kłodzko. Głównymi organizatorami tego wydarzenia byli: Zarząd Koła Kłodzkiego Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich, Publiczne Gimnazjum im. Wł. St. Reymonta w Kłodzku i Biblioteka Publiczna Gminy Kłodzko. Pomysł na takie wydarzenie powstał z potrzeby kilka lat temu w Bibliotece Publicznej Gminy Kłodzko w Ołdrzychowicach Kłodzkich.
– Celem konkursu jest popularyzowanie kultury języka polskiego wśród młodzieży i dorosłych – przypomina Mariola Huzar, dyrektor Biblioteki Publicznej Gminy Kłodzko. Zaznacza, że i w tegorocznej edycji nikt nie napisał tekstu bezbłędnie, a piszący nie po raz pierwszy jednogłośnie stwierdzili, że tegoroczny tekst był najtrudniejszym z dotychczasowych. Najmłodszy uczestnik liczył sobie 13 lat, a najstarszy 65.
Poniżej tekst całego dyktanda.
Wielka majówka Rzędziana
Pan Rzędzian Kowalski, właściciel mającej trzej trzy gwiazdki w „Przewodniku Michelina” restauracji w Przerzeczynie-Zdroju, właśnie wrócił z trzyipółdniowego minikonwersatorium dla kucharzy. Z nagła odezwała się jego komórka wygrywająca hiphopowe (hip-hopowe) nuty. Wpółprzytomny z niewyspania ten arcymistrz kuchni odebrał właśnie zlecenie od samego starosty dzierżoniowskiego na zorganizowanie powiatowej majówki. Odmówić tej jakżeż ważnej personie nie wypadało, więc chcąc nie chcąc, należało wziąć się do układania kulinarnego miszmaszu lub jak kto woli majówkowego minimenu. W tym miejscu należałoby nadmienić, że Rzędzian stał się najzagorzalszym entuzjastą zdrowej żywności. Do upraw proekologicznych stosował przede wszystkim herbicydy biologiczne, a głównym zabiegiem użyźnianie gleby było mulczowanie. Korzystając z wyjątkowej żyzności podłoża, wyhodował nasz mistrz żółtawosrebrzyste przenżyto, ciemnozielony jarmuż, tudzież niezwykłej wielkości rzepke. Oj, schrupałby ją ten i ów! (Oj! Schrupałby ją ten i ów./!) Wyobraźnia naszego kuchmistrza co rusz podsuwała mu iście kulinarne obrazy: a to starosty wtranżalającego gyros/giros przyprawiony hyzopem, a to znajomej radnej, hożej dziewoi grillującej bakłażany oprószone czarnuszką lub też miejscowego proboszcza, miłośnika tużprzedwojennych kresowych przepisów, zajadającego się megapożywnymi watruszkami i wychylającego haust dereniówki. „Jednakby trzeba już zjeść co nieco”- pomyślał zgłodniały mistrz patelni i rzucił się ten zażywny lelum polelum na ekstraeleganckie przekąski. Czegóż to nie pochłonął? (!,?!) Oryginalne sushi, fondue z mozzarelli, zawahał się nad koglem-moglem i rachatłukum. Ni stąd, ni zowąd pojawiła się dwudziestkatrójka jego studentów. Wrzasnął więc do jednego z żaków:,, Rozżarzże grilla, huncwocie!”. Szast-prast urządzili ucztę i cud-dietę diabli wzięli.